MENU GŁÓWNE:
Jaki jest HOVAWART:
Chcę mieć HOVAWARTA:
Mam HOVAWARTA i co dalej?
Nasze psy:
Ot, fotka:
 

najbardziej psi ze wszystkich psów -  HOWAVART

 

<< powrót do działu ANEGDOTY <<

ANEGDOTY - HOVOMANIACY:

tym razem o nas

 

M: - Ja mam dzis tez powod do radosci, a wlasciwie nie wiem jak to nazwac. Zostalam zaproszona do programu Ewy Drzyzgi "Rozmowy w toku". Odcinek ma byc pt "Moj pupil".

Julka: - Marzena, trzeba to bardzo dobrze zaplanowac, tak, zebys zdazyla kazdego z nas pozdrowic. Kazdego z psem oczywiscie. Musisz zrobic liste uczestnikow listy z psami i co trzy zdania powiedzmy szybciutko wtracac 'pozdrawiam tego i tego'. Tylko w jakies wazne fragmenty, zeby nie pocieli. To znaczy np. "Najliczniejsze w moim domu stadko stanowia wilczarze pozdrawiam Dorote i Hoovera irlandzkie. Sa ta najwieksze psy a takze Ewe i Bojara swiata. Oprocz tego mam kilka hovawartow Aniu i Morganie buziaki oraz jamnika pozdrawiam Basie i Gibsonika". I tak dalej. Oprocz tego, jak wlozysz T-Shirt z nadrukiem malej drewnianej chalupki i posypiesz sie cala pieprzem, zielem angielskim i liscmi bobkowymi, to bedzie to podprogowa reklama Chatki Zielarki. Korona na glowie i galezie choinki w kieszeniach - Las Ksiezniczek. Salutuj co chwile (ze niby taki masz tik nerwowy) i bedziesz miala Salutaris. Wszystko da sie zrobic! A dobro rasy najwazniejsze!!!

______________________________________________________________

Ewa: - Dzisiaj, rowniutko o 20.30 minie 2 rocznica przybycia mojego hovka do mojego domu. Zycze nam nastepnych lat wspolnego zycia. Chcialam sobie dzisiaj pogratulowac zawsze czystego, zadbanego i pachnacego moimi perfumami psa, ale... Ale niestety Bojar dzisiejszy dzien postanowil uczcic w zgola nie pachnacy sposob. Postanowil wreszcie zostac prawdziwym psem i pierwszy raz w zyciu wytarzac sie w gownie. I to w nie byle jakim gownie, tylko w takim z czyszczenia osadnikow. Wyladowalismy z Bojarem pod zimnym prysznicem (dzisiaj jeszcze nie rozpalilismy w piecu, wiec woda na razie zimna). Probowalam go wyprac, ale udalo mi sie tylko czesciowo. Teraz chlopczyk swietuje na calego, biega jak szalony probujac wetrzec reszte smrodu w meble, wykladzine i we mnie. Wszystkiego najlepszego, Smierdzielku ;-))
PS. Wtarlby tego w siebie znacznie wiecej, gdyby nie chusteczka z Eukanuby, ktora nosi od poniedzialku. Honorata - dziekujemy za prezent.

______________________________________________________________

Ewa Bohunowa: - No to ja powiem o drugim z Braci Blues Brothers, czyli Bohunie doskonalym. Otoz, jak wiecie -On kiedys tez przybyl do mnie...a bylo to 12 listopada - dwa lata temu, a uczcilismy to, opijajac Brazowy Medal World Dog Show:) I pamietam jak dzis, kiedy go bralam - Ela K powiedziala, zapowiada sie na mocnego psa. Niestety za dwa dni po przybyciu do domu Bohuna stala sie rzecz okutna. Pers mojej Madzi, wyszedl i juz nigdy nie wrocil. Nie opisze Wam, jak byla w domu rozpacz. Bohun wiele miesiecy zabiegal o lagodne spojrzenie moje corki. Potrafila krzyczec na niego placzac, ze jest winien ze stacila swojego ukochanego kotka, ktorego traktowala jak braciszka. Miala go w jej przekonaniu od zawsze.Pojawienie sie Bohuna bylo dla niej jednoznacze, ze to On winien tej rozpaczy. Mam takie jedno zdjecie, ktore uwielbiam nad zycie, to zdjecie, ktore zrobilam spontanicznie. Bohunek byl malutki i taki, ze nie sposob takiego szczeniaczka nie kochac ...ale Madzia nie bawiala sie z nim, nie lubila go. Ale jest wlasnie taki jeden moment kiedy zapomniala o tej swojej rozpaczy, tak na chwile. Polozyla sie na dywanie obok niego. I ten widok mam do dzis. Wtedy juz wiedzialam, ze kiedys Bohun bedzie jej przyjacielem.Takich chwil kiedy zapominala, zaczynala miec czesciej. A po roku ropaczy Robert, ktory jest uczulony na siersc kocia, zgodzil sie na kotka dla Niej. Dlatego dla mnie rocznica przybycia Bohuna to byla proba charakteru naszej rodziny, tak troszeczke, jesli wiecie co chce Wam powiedziec. A wiem, ze wiecie.

______________________________________________________________

karolina: - Dzisiaj mnie olsnilo i zrozumialam jak bardzo pies zmienil moje zycie. Oczywiscie widac to na kazdym kroku ale ja dopiero dzisiaj sobie to uswiadomilam przez pewna sytuacji. Szlam z Basza do sklepu, Basza chodzi bez smyczy. Szedl pan z trojka dzieci malych takich od 3 do 5 lat i dzieci jadly lody. Zlapalam Basze i trzymalam ja za obroze przechodzac kolo nich. Pan zapytal "Co? Gryzie?" ja na to, ze nie, ale dzieci jedza lody i Basza pewnie chcialaby im pomoc. Nie jestem pewna jak zachowalaby sie Basza (ostatnio polizala pewnej pani kielbaske, ktorą ta nieprzezornie trzymala w rece spuszczonej wzdluz ciala no i Baszy sie dostala cala ta kielbaska, ktora Pani jej wraczyla o dziwo z wielka radoscia), bo za lodami nie przepada. Ale lepiej nie ryzykowac. Jeszcze czesto lapie sie na takim "psim jezyku". Mianowicie odpowiadajac o pewnej mamie malego dziecka (pozostawionego w nosiku na ziemi bez opieki do ktorej podeszla zainteresowana Basza), nazwalam ja Wlascicielka Malego dziecka... Pani ta zapytala mnie grzecznie czy pies nie powinien byc w kagancu i na smyczy ja na to ze nie, a on czy ja wiem ze o malo moj pies nie polizal jej dziecka!!!!! Hmmm... A to, ze zapytalam kolezanke w ciazy czy juz wie jakiej plci jest jej szczenie to juz bylo totalne przegiecie... Lapie sie na tym na kazdym kroku... Nie wiem jednak czy przebije moja instruktorke, ktora do dziecka kiedys powiedziala na spacerze "Patrycja jak wrocimy do domku to Pancia da Ci jesc".

______________________________________________________________

Dorota: - Przed mniej wiecej godzina, Agnieszka szczesliwie urodzila coreczke! (sliczna podpalana suczka) Dziewczynka ma na imie Inga Agnieszka.... Nie chce zmyslac wymiarow, bo juz zapomnialam, ale jest tlusciutka i spora (chyba 56 cm). Nie musze dodawac, że oboje rodzice sa szczesliwi i podobno nie przyjmuja zamowien, bo suczka zostanie w hodowli. Zyczymy jej wielu sukcesow, oczywiscie nie tylko wystawowych ale przede wszystkim szkoleniowych.

______________________________________________________________

Ewa: - Moje wczorajsze zakupy - chodze z koszyczkiem i przygladam sie co by tu kupic do jedzenia. Pasztecik - taaak, ale nie ten z papryka tylko z pieczarkami, bo Bojar nie lubi papryki. Jakis jogurcik - bo Bojar uwielbia jogurty. A moze maslanka? Hmmm, ale Bojar nigdy jeszcze nie pil maslanki. Czy na pewno bedzie mu smakowac? Serek zolty - oczywiscie, bedzie dobry na smaczki jak pojdziemy jutro na spacerek. Serek topiony - tak, ale bez dodatkow, wiadomo dlaczego. Sledzie, chcialam kupic opiekane, w occie, ale nie kupilam, bo przeciez Bojar nie moze jesc ryby z octu. Tunczyk, jako dodatek do karmy, tez znalazl sie w koszyczku... itd. itd. Czy to na pewno jest normalne??

kabanta: - Normalne!!! - przynajmniej w naszym psim swiatku ;-))) No, powiedzmy, dopoki nie patrzysz wilkiem na meza, bo pochlania ostatni kawalek kotleta ;-)))

______________________________________________________________

Dorota: U nas dokladnie to samo. W samochodach interesuja mnie wylacznie bagazniki, marze, zeby wyniesc sie z miasta na wieksza dzialke, zeby miec wiecej psow. Ubrania kupuje tez pod katem psow, chociaz w mokrych porach roku wszedzie jestem uswiniona, bo male nosze na rekach, to ma brudne rekawy a od duzych reszte. Tylko, ze ja odwrotnie, do psow mowie tak samo jak do dzieci, chodz do mamusi... Marcin kiedys mowi do Huvra "szukaj pani" a on nic. Dopiero jak powiedział ,szukaj mamusi, to pies sie ruszyl... Ale mam to od dziecka, bo pamietam, ze kiedy jezdziłam na kolonie, do rodzicow nic nie pisalam, tylko codziennie kartki do psa. Ale sadze,ze lepiej miec taka srubke w glowie, niz ......inna. Czlowiek nie ma czasu martwic sie glupotami takimi jak stopnie dzieci, brak kasy, klopoty w pracy. No i nie ma czasu chorować, bo przeciez zaraz jest jakas wystawa. Czasem jeszcze spotykam sie z kolezankami (juz coraz rzadziej) ktore nie maja psow i skrecam sie, bo rozmowa zwykle szybko schodzi na choroby, klopoty z dziecmi, mezami itp. I mysle sobie, oj pogadaloby sie o pieskach...

______________________________________________________________

marzena: (historia przyjazdu Rekina) - poniewaz chcialam koniecznie psa z super charakterem (a zawsze wybieram szczeniaka testujac go w 5-6 tygodniu zycia) i nie moglam jechac do Chatki bo bylam sama w domu. Poprosilam znanego zaprzyjaznionego tresera, co wybiera psy do pracy na Slowacjii, zeby wybral mi hovka, Byly 2 psy do wyboru. Pojechal i dzialalismy na telefon, komentowal mi wszystko co robil i wlasnie o Rekinie (mial miec na imie Raptor) wypowiadal sie, ze jest SUPER. No i zaklepalam Rekina, imie rowniez mu dalam. Odbior jego przypadl na termin, kiedy byla Klubowa Molosow w 2001, co Berta wygrala mlodziez. Prosto z wystawy z wawy pojechalam do Ch.Z. (maz nic nie wiedzial, ze dolaczy do nas blondyn). Wrocilam w nocy kiedy moj Kristof juz spal, wiec z malenkim Rekinem pod pacha spalam w tym pokoju na dole. Rano.......maz wchodzi i pyta "co to jest?" Ja mu na to, ze siedzial w nocy na poczatku wsi jakis zagubiony piesek i rano poszukam jego domku.. Oczywiscie nie nabral sie na to, 3 dni sie nie odzywal ale potem.... kochana, wszystkim sie chwalil jakiego ma hovka. Po dzis dzien zawsze ten moj przyjaciel treser sie smieje, ze powinnam mu haracz placic za Rekina, ze wybral mi takiego psa. :):):)

M: - Wyobrazam sobie ludzi, ktory pierwszy raz w zyciu zobaczyli takie wielkie wilczarze! Oj, Marzenko w Suwalkach juz nie musisz patrzec czy nie przekraczasz predkosci naczelnik na pewno wszystko Ci wybaczy!

Marzena: - Wlasnie po to m.in.nawiazalam kontakty,Bo mandaty mnie zezra, i punkty karne rowniez za predkosc :)))Ale najlepszy numer byl jak wracalismy Jedziemy sobie autokarem, policja, my i psy (wilczarze wtarabanily sie na siedzenia bo za malo miejsca bylo na podlodze).Jechaly jeszcze 4 fajne dziewuchy policjantki z drogowki (zakochaly sie w Rekinie). No I zachcialo nam sie siusiu, wiec w Augustowie zajechalismy na posterunek do WC. Potem autokar nie bardzo mogl wyjechac stamtad bo bylo bardzo slisko,wiec wjechal w uliczke jakas pod prad, zeby latwiej mozna bylo wyjechac na glowna trase do Bialegostoku. No I jedziemy a TU ......policja zasuwa na kogucie. My w autokarze najpierw zdziwka, potem smiech. Zatrzymuja nas mlode policjanty i najpierw jak wysiedli zobaczyli siedzace w oknie wilczarze w czapkach mikolaja. Juz zaczeli rechotac, ale jak zobaczyli ze TU prawie caly autokar policjantow jedzie, to zbaranieli, bo chcieli wlepic mandat za ta jazde autokaru pod prad. Az biedule czerwone sie zrobili, bo z nami jechal zastepca naczelnika miasta. Ale musieli miec miny....a ten dzien beda dlugo pamietac :)))

______________________________________________________________

Ewa: - Marzenko, ja relacje poprosze tak czesto jak to mozliwe, bo chociaz ja mam tylko Bohuniastego i bardzo okazuje sie modnego Kota Sasze :))))) to sama musze powiedziec, ze nie ma takiego dnia aby cos sie nie wydarzylo. Zatem mogle tylko sobie wyobrazac co DZIEJE sie u Ciebie i w po cichu marzyc o takim zyciu. Pisze po cichu, bo jak wczoraj przegladalam troche stron w necie, to moj Mezas spojrzal na mnie tak z gory i powiedzial:

Mezas: chyba nie jestesmy zainteresowani drugim psem?
Ja : a czemu pytasz?
Mezas: bo chociaz nie wiem tak do konca jaka mamy rase psa, ale ta w necie to mi nic z tej rasy nie przypomina, chyba ze sie myle.
Ja: tak, masz racje, ale to jest wlasnie nasz kot, Kochanie.

______________________________________________________________

Julka: - Hmm... Wczoraj odkrylam, ze jak w czasie jazdy po miescie na wiekszosc pytan mojego pana odpowiadam "rownorzedne", to zazwyczaj trafiam i oboje mamy mnostwo radosci. Oczywiscie musze sie pilnowac, zeby nie odpowiadac tak na pytania typu: "A jakiego masz psa?" (tu nastapila doprawdy fascynujaca odpowiedz: "Mam hovawarta... To jest taki eeee duzy. Duzy eeee pies. Zolty. Znaczy moj. Bo eee sa rozne eee. On jest fajny i... Eeee... I cwiczymy eee duzo. Ale z niego zlodziej... I dobrze sie szkoli. Aha eee to juz mowilam... Eee taki pies strozujacy eee...". Eeee nastepowalo w momentach, w ktorych musialam myslec. Okazuje sie, ze jeszcze nie umiem robic tych dwoch rzeczy jednoczesnie: jechac i myslec o tym co mowie.

______________________________________________________________

Julka: - Prowadzimy z Dorota rozwazania jak bede wygladala na mojej wydzialowej wigilii, jesli pojade na nia prosto z hurtowni. Przeczytajcie, co znaczy dobra pointa - ostatnie zdanie (w nawiasie) jest autorstwa Doroty. Nie znacie co prawda mojego profesora, ale to profesor, ktory moglby lezec w gablotce kolo metra, czy odwaznika, takim jest wzorem profesora. Mam nadzieje, ze obraz bedzie sugestywny... :)
"PS. Swoja droga chcialabym zobaczyc siebie na tej wigilii miotajaca sie wsrod choru wegierskich koled z wolowymi penisami wystajacymi z torby, swinskimi uszami rozsypujacymi mi sie u stop i pileczkami wypadajacymi z kieszeni pod krzesla widowni tak, abym musiala sie miedzy nimi czolgac i w rezultacie wylonic sie miedzy nogami pana profesora od literatury... (po to zeby podzielic sie z nim frolikiem)"

______________________________________________________________

Ewa: - Hehe, czasami sobie mysle: jak to dobrze, ze mezczyzni tak rzadko sie tu pojawiaja. Przez to lista robi sie taka "babska".

Ula: - Mysle, ze my jako kobiety tak samo bardzo kochamy te nasze wspaniale zwierzatka: kotki, pieski, mezczyzni,... oni potrzebuja tak duzo ciepla, ciepliwosci, wyrozumiałosci...

______________________________________________________________

Julka: (powitanie panci po wakacjach) - Kedweszak niechybnie raz dwa da jakis powod do narzekan a przyczyna tego bede oczywiscie ja, bo chodze za nim, miedle do nieprzytomnosci, caluje po nosie i przemawiam slangiem pieprzenietej mamuski ("A jakzies ty sie ubjudzil, jeju, jeju! W blotku rylo moje slonecko? Dobzie, zie nie w jakim gowienku, pjawda? A po co tak sciekasz, lepiej daj Juleczce buziaka..."). Ja na jego miejscu bym siebie zagryzla...

______________________________________________________________

Z cyklu rozmowki na gg: pt: "Muchy, katastrofy i przyszlosc rasy"

K: - kurde, jakas jestem dzisiaj nakrecona i zrozpaczona, i jeszcze przeczytalam wlasnie artyluk w gazeta.pl, ze te wszystkie katastrofy ostatnie to znamiona konca swiata i ze naukowcy z calego swiata bija na alarm i niespecjalnie mi sie milo zrobilo
B: - a ja tu siedze i tluke muchy ulotka z OBI, ale jeszcze mi sie nie udało ani jednej zatłuc
K: - my lansujemy styl "miesny z lat '50" i mamy w kuchni lepy na muchy
B: - Lep na muchy i hovawart w jednym domu - to sie da pogodzic?
K: - o dziwo sie da! K skupia sie na latajacych muchach, chociaz na poczatku sie balam i go podwijalam, ale zupelnie olewa
B: - te muchy chyba mi sie mnoza. przed chwila byly dwie. potem 3, a teraz widze juz 4
B: - a alkoholu zadnego nie pilam
K: - no bo w tym roku jest jakis wysyp! much i szerszeni i hovawartow, hehe
B: - o kurcze, utluklam jedna muche reka, ale dalej zostaly 4, to wszystko jest bardzo dziwne
B: - kurcze, juz jest 5, wszystkie sie tu chyba z calego domu pozlatywaly
K: - nienawidze much, moze to muchy masochistki i chca, zebys je zarznela
B: - ha! wlasnie utluklam jedna myche okladka ksiazki (bo wlazla mi ta mucha do ksiazki a ja tylko sprytnie ja zamknelam)
B: - muche utluklam, a nie myche
K: - no mam nadzieje, ze myszy reka nie tluczesz...
K: - a za tysiac lat jaki to bedzie material do badan, taka mucha! oczywiscie, jesli dotrwamy, bo zdaniem badaczy z calego swiata pod koniec wieku bedzie koniec zabawy
B: - wiesz co? koniec swiata ma bya w 2015, bo leci na nas wielka asteroida
K: - co Ty? to za 10 lat, trzeba sie spieszyc
B: - no. wiec sama widzisz, ze te dyskusje o przysz3osci rasy sa psu na bude.

______________________________________________________________

Z cyklu rozmowki na gg: pt: "Fetysz"

K: - K mi ostatnio ukradl misia, ma na niego ochote od pierwszego dnia, ale dopadl go moze ze dwa razy i to w zupelnym dzicinstwie dorwal go pare dni temu i myslalam, ze odfrunie z radosci dal dluga do ogrodu, wytaplal go w ziemi, wyslinil, oczy mu sie blyszczaly, chyba wreszcie spelnil marzenie swojego zycia ale oddal za przeciagnie sznurem. Mis poszedl do pralki, pachnie Bryza z platkami mydla i K musi na niego polowac od nowa, biedaczek, bo juz nie znac na nim jego zapachu zdobywcy
B: - to moze z tego misia zrobic zabawke-fetysz, skoro tak mu na niej zalezy
K: - w zyciu mu nie dam mojego misia. mam go od dziecka, wszedzie go zabieram ze soba serce by mi peklo, gdybym go zobaczyla bez lapki i z dziura w glowie

______________________________________________________________

Ania: - Poszlam do kiosku po MP, zabralam zlota gwiazde Chike. Przychodze i pytam:

- Dzien dobry. Czy jest "Moj Pies"?
- Hmm... Nie wiem, nie widzialem [chlopak w kiosku rozglada sie na boki]
A jak wyglada ten pani pies?

I jak tu sie nie smiac??? ;)

______________________________________________________________

Ania: - Wlasnie od kilku godzin mam nowy kaganiec dla Morgana. Jest taki fajny, ze musze sie pochwalic. Bo z kagancem zawsze mialam problemy i dylematy. Metalowe zawsze przycinaly mu fafle, albo byly za krotkie, albo wchodzily w oczy, albo jak juz pasowaly jako-tako (takie policyjne owczarkowe) to wazyly chyba z 5 kilogramow. W koncu po dlugich poszukiwaniach kupilam mu skorzany, czarny i owszem - byl lekki, twarzowy, ale zbyt wiotki i przez to opieral mu sie na nosie, na tej mokrej trufli (co grozilo obtarciem tejze). Zwlaszcza, ze zawse wsadzal morde w piach i mial pelno piachu miedzy kagancem a nosem. Ale na szczescie przez skleroze zostawilam go w Zaniemyslu. Zawsze podobaly mi sie te kagance plastikowe - lekkie, dosc sztywne, ale nie ciezkie. Higieniczne - umyc mozna. Siniakow na nogach nie nabija. Takie widzialam u Jamala i Tasmana, tylko nie moglam sie zdecydowac z powodu koloru. Na blondyna idealny, ale ja jakos sobie mojego czarnego przystojniaczka nie wyobrazalam w takim cielistym... I od dzisiejszej wizyty w Arze mam - CZARNY. Rozmiar 10, pasuje idealnie na mojego hovka. Wiekszych nie bylo. Nic nie przycina, nie przygniata, duzo miejsca na wiszacy jezor. Dla suczki pewnie wystarczylby mniejszy, moze 9. Kaganiec idealny.

______________________________________________________________

Ania M: (krótki kurs zakładania obroży z łańcuszkiem) - Ewa - napisze Ci jak blondynka - blondynce: jak masz psa w obrozy przy swojej lewej nodze i on glowa do przodu ;-))), to od karabinczyka smyczy masz kolko obrozy, dalej prosto kolko blokujace, dalej w dol pod szyje obroza wlasciwa, potem obroza wlasciwa zakreca pod gardlem w gore po lewej stronie szyi psa, az koniec obrozy z jednym kolkiem jest nawleczony miedzy tamte dwa kolka. Czyli jak tylko luzujesz smycz kolko srodkowe powinno wlasnym ciezarem pociagnac w dol ten przedluzacz i poluzowac obroze wlasciwa. Jesli slabo ciagnie mozesz mu tam - do srodkowego kolka doczepic metalowy identyfikator, zeby bylo ciezej. No i jak - widzisz to czy nie?

Ewa: - a ja jak tak czytalam sobie instrukcje obrozki to moj maz sie tak na mnie patrzyl ...no wiecie...TAK OD MICHY ...sie patrzyl na mnie. No i teraz to nie wiem czy ja jestem blondynka?

______________________________________________________________

Julka: (po długich poszukiwaniach najśliczniejszych obróżek dla naszych pieszczochów...) - Zdjecia Pana K w slonecznikach beda jutro. A Kody w przeslicznej obrozce w kosteczki za jakis czas mam nadzieje. A, nie wiem, czy Dorota juz wspominala, ze Saszetka i K ida pod nozyce, bo maja za duzo kudlow i slonecznikow nie widac? Mysle, ze zrobimy to tak w paski raczej, ze bedzie lyso na szyi, potem pasek przez plecy i jeszcze na tylku. I lapy tez w prazki. Zalaczymy zdjecia.

______________________________________________________________

(ktory ladniejszy?)

Ewa: - ... Wiec bylismy kompletnie zaskoczeni (in plus) ze kupili akurat hovka i do tego blond (bo tez wcale nie wiedzieli ze my mamy psa...)

E: - Nooo, skoro maja hovka blond to juz ich lubie. Maja ludziska dobry gust. Inni tez maja, hehe, ale jak powszechnie wiadomo, dla mnie hov to blond-hov ;-)))

Gosia: - Ewa!!! Jak Ty dzisiaj madrze gadasz! :-))))))

kabanta: - "A psepani! psepani, a ten pies to golden, plawda???" ... Prawdziwy hov to podpalany! ;-)))))))))))

Ewa: - Psepani, psepani zdaza nam sie cesto, psepani. Ale jaka jest piekna reakcja, gdy sie ludziom mowi, ze nie golden tylko obronny. Odskok z lapkami na 5 metrow polaczony z niedowierzaniem na twarzy.

kabanta: - ;-)))))))))))) to sie nazywa element zaskoczenia ;-)) A o moim piesku mowia "jaka ona jest sliczna! i milutka!"... I nie zaprzeczam :)

Dorota: - Mnie ostatnio pewien mlody-lysy zapytal czy Hoover, to golden?
P.S Prawdziwie piekne sa tylko czarne!

Ewa: - Taaa, mysl sobie tak dalej... ;-))

Dorota: - No tak! To jak z ta sukienka. Sa rozne - czerwone, biale, szare i w ciapki ale w czarnej - kazda kobieta wyglada i elegancko i sexy i powaznie ale milo zarazem! O!

______________________________________________________________

<< powrót do działu ANEGDOTY <<

 

projekt wykonanie i administracja - Katarzyna Włodarczyk