Hovawart sportowy, czyli jak wygrać ze sobą
Zawody OB i PT - Warszawa, listopad 2007
Mój hovawart psem sportowym? - taki pomysł czasem przelatywał mi przez głowę. I choć wiedziałam, że nasze szkolenie jest wyjątkowo rekreacyjne, nieregularne i nieprofesjonalne,
to co szkodzi spróbować? Raz jeden, jedyny, malutki?
Znalazłam ogłoszenie o listopadowych psich zawodach w Warszawie, w posłuszeństwie. Toż to konkurencja, którą prawie każdy pies w mniejszym lub większym stopniu ćwiczy.
Do wyboru były dwa konkursy - jeden PT a drugi OB. Po krótkiej naradzie z trzema koleżankami podejmujemy szaloną decyzję - stratujemy w obu w sobotnim PT oraz w niedzielnym Obedience
klasa "0".
Dwie Anie i dwie Moniki - powołujemy drużynę "Klub wesołego szampana". Dopiero po wysłaniu zgłoszeń okazało się, że konkurs PT odbywa się wg Regulaminu MPPT (Mistrzostw
Polski PT), co oznacza, że zawiera sporo ćwiczeń zupełnie nowych i dość trudnych. Ale podejmujemy wyzwanie, umawiamy się na kilka wspólnych treningów i wreszcie nadszedł ten olimpijski
dzień.
Sobota 24 listopada, pogoda paskudna - zimno, pada deszcz i wieje silny wiatr. W konkurencji startuje 13 psów różnych ras, w tym cztery nasze hovki. Najpierw losowanie par. Pech okropny
- nie udało się wylosować do pary znajomej suczki lecz obcego samca rottweilera, a sędzina Beata Ryl nie zgodziła się na zmianę numerków. Miałam ochotę uciec bez występu, ale po rozmowie
z przewodniczką drugiego psa udało mi się opanować panikę.
Pierwsze ćwiczenia - pozostawanie na siad i waruj, gdy ćwiczy drugi pies z pary. Hipnotyzuję siedzącego hovka wzrokiem i modlę się, aby nic nieprzewidzianego nie nastąpiło. Podczas
odłożenia na waruj przez dziurę w płocie na teren zawodów wchodzi jakiś konserwator sieci ciepłowniczej, głośno szamocąc się w krzakach otwiera studzienkę kanalizacyjną i wyciąga z
niej jakieś przewody. Morgan jak zaczarowany waruje, choć wzrokiem sprawdził źródło hałasu. W obu ćwiczeniach uzyskał maksymalną liczbę punktów (10/10 za każde).
Teraz ćwiczenia - chodzenie przy nodze całkiem nieźle poszło. Morgan na kontakcie wzrokowym, podążał chętnie i radośnie. Troszkę za daleko odchodził na zakrętach i za wolno siadał
przy nodze. (28/30 pkt). Przywołanie z pozostawienia w siadzie nieco nieprecyzyjne - 11/15 pkt. Aport cudzego koziołka - zrywa siad przed komendą, chwila zastanowienia i udało się,
podjął cudzy aport! Jest 26/30 pkt. Niestety rozpoznanie własnego koziołka pośród 4 obcych już się nie udało i w tym ćwiczeniu utraciliśmy aż 30 możliwych do zdobycia punktów. Komendy
na odległość - nierówno. Warowanie dobre, ale już usiąść pies nie chciał. Stój wykonał dopiero dzięki wspomaganiu, za co punkty poleciały i jest 7/15 pkt. Bieganie na komendę z przywołaniem
do nogi wbrew moim obawom wypadło dobrze - 18/20 pkt. Komendy siad, stój i waruj z marszu - niestety pies nie zawarował, ja straciłam głowę i tylko 22/30 pkt. Ostatnie ćwiczenie to
szczekanie na komendę, wiem, że pies nie wykona, bo nie umie. Ale tu nastąpił nieprzewidziany zwrot akcji ... Morgan dotychczas całkiem dobrze na mnie skupiony zauważył daleko na parkingu
suczkę i popędził do niej, kompletnie nie zwracając uwagi na moje wołanie. Zatem dyskwalifikacja na ostatnim ćwiczeniu.
Pozostałe reprezentantki drużyny hovkowej spisały się dzielnie i ukończyły program. Udało nam się zająć prawie wszystkie ostatnie lokaty. Mimo tego, że punktacja i oceny są na pograniczu
dostatecznej/ niedostatecznej to mamy satysfakcje. Każdy pies pokazał się ładnie w zakresie swojego przygotowania a czasem zaskakując całkiem dobrym wykonaniem zupełnie niedawno nauczonych
ćwiczeń. Wygrała bardzo doświadczona zawodniczka z owczarkiem belgijskim uzyskując 188pkt. Buffy zajęłą miejsce 8/13, Noris 9/13, Brutus 10/13.
W niedzielę pogoda równie paskudna jak wczoraj i sędzia Jacek Lewkowicz słynący z ostrego oceniania. Tutaj spotkało się jeszcze więcej hovków i pokazały się całkiem ładnie, bo i konkurs
"0" miał ćwiczenia dużo łatwiejsze w porównaniu do MPPT. Niestety Morgan tego dnia miał duże kłopoty ze skupieniem uwagi na mnie. Mnóstwo nowych psów w zasięgu wzroku, wiele
z nich radośnie hasających lub szarpiących się piłeczkami z przewodnikami. To było ponad jego siły, głowa kręciła mu się jak wentylator i zupełnie mnie nie zauważał.
Pierwsze ćwiczenie to socjalizacja, czyli podejście do sędziego i chwila rozmowy przewodnika z sędzią, podczas której pies ma siedzieć i zachowywać się przyjaźnie lub neutralnie -
tu zdobywamy 10/10 pkt. Później pozostawanie na miejscu w pozycji waruj w czasie gdy przewodnik oddala się i przez minutę stoi tyłem - bardzo cierpliwe czekanie nagrodzone 18/20pkt.
Następnie chodzenie przy nodze na smyczy, niestety pies mocno rozproszony panującymi warunkami i już tylko 15/20 pkt. Kolejne ćwiczenie to przywołanie z pozostawienia na waruj. Morgan
pozostał na miejscu, pozwolił mi odejść, a gdy już mogłam wydać komendę przywołującą zerwał się i ... popędził poza wyznaczony taśmami ring do hasającej luzem labradorki. Z ćwiczeń
ominął nas zatem skok przez przeszkodę i zmiany pozycji na komendę z siadu na waruj i powrót do siadu. Za wykonane trzy ćwiczenia uzyskał 43 pkt, co mogło wróżyć ocenę doskonałą, ale
cóż... znów się nie udało ukończyć programu.
W zawodach uczestniczyło ponad trzydzieści psów, konkurs zakończył się już w ciemnościach. Zmarznięci zawodnicy chronili się przed wiatrem i deszczem w rozstawionych przez organizatora
wielkich namiotach, posilali gorącą grochówką. Buffy po udanym występie uzyskała ocenę doskonałą, podobnie Noris i debiutujący z młodziutką przewodniczką hovek Ufo. Same doskonałe
hovawarty!
Trudno powiedzieć, czy jeszcze kiedykolwiek zdecyduję się wziąć udział w zawodach, ale mam ogromną satysfakcję. Udało mi się dokonać najważniejszego zwycięstwa - przezwyciężyć swój
strach przed publicznym występem z psem i poddać się ocenie surowych i kompetentnych sędziów sportowych.